piątek, 26 marca 2010

Nowy blog

Przedstawiam nowego bloga - ten umiera smiercia naturalna

http://blog.jacekpecka.com

jest tam link takze do mojej storny www

milego zycze

środa, 15 lipca 2009

"A kto z nami..."

Uwielbiam sie smiac - dawac radosc i czerpac z tego niesamowita satysfakcje, ze jestem malym kalawkiem tego swiata, ktory przedluza komus zycie o kilka minut (smiech przedluza zycie - potwierdzono naukowo). Dzieki takim chwilom i swiadomosci tego daru dla innych osob warto zyc.
Dlaczego taki egzystencjalny wstep - moze to wplyw pogody w kratke, przy ktorej wygrana w totka staje sie bardziej realna niz przewidywalnosc pogody na nastepny dzien, a moze do pewnych apsektow zycia sie dojrzewa (gorzej jak sie za bardzo dojrzeje - bo wtedy to juz jest nieswieze ;)).

Mialem sposobnosc poczuc sie jak zolnierz na polu bitwy - lala sie krew bylo wiele momentow grozy - istny film powyzej 18 lat. Byl pot, straty w ludziach - totalna masakra - isnty armagedon.
Znowu jak to umie bywa wdala sie ironia i zart, ktory uwielbiam bo czemu mamy sie smucic przez cale zycie - proste nieprawdaz :)

Przyszedl mi do glowy taki "ciemny" wstep bo pierwsze doswiadczenie z prawdziwymi emocjami mam juz za soba. Nie dosc, ze dzien predzej odebralem uszkodzony GRIP co skwitowalem prosto - nigdy wiecej zakupow przez Internet, to jeszcze poczulem wielka odpowiedzialnosc jaka na mnie spoczela. Ale w mysl zasady "glowa do gory i do przodu" jak przystalo na prawdziwego rycerza w slniacej zbroi (tylko jakos rumaka nie moge znalezc - moze ktos widzial...), zabralem sie za to co powinienem czyli uwiecznic to co jest chwila, momentem, czyms co sie pamieta do konca zycia.

Dosc pisania - niech zdjecia przemowia - plus moj komentarz - nie moglem sie powstrzymac ;)


1. Jak przystalo na prawdziwa kobiete - wypada sie zrobic na bostwo - nie sadzilem, ze tyle to trwa...



2. Jakis makijaz - zadziwia mnie mnogosc specyfikow uzywanych przez plec piekna :)



3. A stol pusty, tylko swieczki dzielnie staly na strazy porzadku



4. Zaczely sie toasty "sto lat..." i inne tylko polakom znane "przyspiewki biesiadne"



5. Co w rodzinie to nie zginie...



6. Potem tance hulanki swawole









Warto dla takich chwil zyc :)

Coraz bardziej rozumiem znaczenie i wage slow, ze fotografowac to znaczy "lapac to co po latach okazuje sie cudownym wspomnieniem, ktore nie powinno zginac".

piątek, 5 czerwca 2009

Zmiany zmiany....

Postanowilem zmienic wyglad blog'a. Nie podobal mi sie uklad wizualnie. Teraz mysle ze jest czytelniej i przejrzyscie.

wtorek, 2 czerwca 2009

Zwierzak...

Podczas mojego pierwszego wykorzystywania sprzetu na rozne sposoby (czyt. testowanie i testowanie i testowanie...) spotkala mnie burza, ale pamietajac o zasadach bezpieczenstwa schowalem sie pod............ drzewem... inteligencja mojej osoby w tym momencie wzrosla bardzo wysoko hihi.
Po deszczu chcialem wrocic juz do domu jednak uslyszalem, ze z pobliskiego baru slychac prawdziwy dzwiek gitary elektrycznej (robi sie ciekawiej...). By poczuc sie jak headhunter podazalem za dzwiekami (IMHO przyznam, ze bardzo przyjemnymi zreszta). A wiec jak Neo z motywem "follow the white rabbit" rowniez i ja podazalem za moim "bialym krolikiem". Zobaczylem czlowieka, jak sie pozniej okazalo Rafal (tak ma na imie) jest pelen haryzmy oraz i posiada ciekawa barwe glosu. Jego pseudonim to "Zwierzak". Zapraszam na jego strone www.zwierzak.eu.
A zreszta prosze go zobaczyc





















Pierwsze koty za ploty...

Juz myslalem, ze nigdy sie nie dopcham do bloga, wiele przeciwnosci zyciowych powodowalo, ze nic mi sie nie udawalo. A wiec po kolei...
Jak widac i pomimo, ze wielu osobom sie to moze nie podobac przestalem pisac z polskimi "ogonkami" (poruszam sie ciagle w swiecie bez znakow polskich i latwiej mi pisac w taki sposob). Wiec przeciwnicy beda mnie linczowac, a innym nie bedzie to przeszkadzac. Brak polskich znakow nie jest jednoznaczny z brakiem stylistyki w tekscie.

Narescie zlozylem moj caly zestaw - moja pierwsza swiatynie, do ktorej wzdycham i nie moge sie nacieszyc - chcialoby sie rzec, ze spanie ze sprzetem wydaloby sie fanatyzmem - ale mile by to bylo... ;)
Jak mawiaja rodzice "co nas nie zabije to wzmocni" i cos w tym jest. Pierwszy i chyba ostani raz (ciekawosc wygrala tym razem) zamowilem sprzet poprzez Internet (GRIP MB-D80) - przesylka dotarla zapakowana - I CO Z TEGO JAK NIE DZIALAL GRIP ;( - wniosek nasuwa sie sam - nerwy reisen fieber i inne tego typu przygody. Nie spalem nie jadlem - totalny wysyp nerwow i emocji. Po rozmowie ze sklepem wyslalem do nich wadliwa czesci, odebralem nowa paczke - ciekawe ile mozna spalic kalorii w tym czasie ;D oczekiwana paczka doszla i DZIALALO :D, czulem sie tak jakbym gory przenosil w tym momencie. Potem rodzinna impreza na ktorej pierwszy raz uzywalem lampy - mozna sie domyslec jak sie czulem, jak male dziecko, ktore dostaje ukochana zabawke... Ale o tym w innym poscie
Nadrabiam zaleglosci i w zwiazku z tym pierwsza sesja robiona przeze mnie, mozna nazwac ja: "Torun - przez deszcz do przyjemnosci" (dlaczego taki tytul - jakos mnie tak naszlo na niego). A to moje "zdjecia"














wtorek, 12 maja 2009

Jazda bez trzymanki...

Moje marzenie prawie się spełnia - pieniądze czekają na wydanie - jak Panna Młoda :) - a sprzęt jak istniał tylko w moich myślach tak istnieje (a podobno w Polsce jest kryzys - ciekawe gdzie...).
Powód, a zarazem pytanie - Czy w naszym kraju - ceny sprzętu muszą być adekwatne do cen za paliwo, a różnice są kolosalne (sięgają nawet 1,5 tys. złotych za cały zestaw). Nie mogę pojąć tej polityki. Chyba należy się przeprowadzić na południe Polski, by spokojnie wydawać pieniądze na sprzęt.

Ale może zagłębię się na chwile w te puzzle, które mają być moją własnością (od wysyłania zapytań do sklepów znam je prawie na pamięć), a więc Wysoka Izbo oto one:

Nikon D90 korpus
Nikon Nikkor AF 50 mm f/1.8D
Nikon Nikkor AF-S VR 70-300 mm f/4.5-5,6 G IF-ED
Tamron AF SP 17-50 mm F/2,8 XR
Nikon MB-D80
Nikon EN-EL3e
Nikon SB-900
SanDisk SECURE DIGITAL EXTREME III 8GB (3 sztuki)
+ plecak (kwota okolo 200 zł - 300 zł)

Szkoda, że lampa nie może być SB-800, ale cóż nie można jej już nigdzie dostać.

Koszt, jak ktoś chce niech liczy, powiem, krótko trochę ponad 10 tys. Wiem, że to dużo nie jest jak na ten zawód, ale od czegoś trzeba zacząć. (Swoją drogą, jeżeli ktoś czyta bloga to może opracować plan napadu na bezbronnego Jacka ;P )
Nie zamierzam się bawić w żadne wysyłki pieniędzy, zapłatę przy odbiorze, bo jako, że jestem typem niewiernego Tomasza - muszę dotknąć zanim kupię. Więc albo czeka mnie wyjazd na południe naszego kraju, albo okaże się, że wygrałem w "Totka" i wtedy chyba kupię cały sklep fotograficzny, ale najpierw to... dostanę zawał, biegunkę i co tam jeszcze możliwe do posiadania przez człowieka z powodu nieposkromionej radości, szału i czego dusza zapragnie ;)

Ja po prostu chcę jechać (marzę o tym) w jedno miejsce po cały sprzęt i wyjść ze sklepu z uśmiechem od ucha do ucha (na szczęście bez komarów w zębach jak zadowolony motocyklista), a z drugiej strony z wizją wysokości rat za całą moją zabawę z bladością na twarzy, której nie będzie widać bo przysłoni ją myśl "mam wreszcie mój sprzęt" (zakup sprzętu to tylko część, do tego dochodzi auto jeszcze, nie ma tak dobrze, a co tam należy pozwolić bankom zarabiać - no nie :/ ).

Obrazków nie będę wrzucał na bloga, po to tylko powielanie tego co można znaleźć w "net'owisku". Ktoś może zadać pytanie - czemu taka konfiguracja. Primo pracowałem na tych szkłach (są najjaśniejsze w swojej kategorii za tą cenę), po drugie, nie mogę mieć "pełnej klatki" tylko "crop'y" bo za same szkła wydałbym cała kwote, a na czymś trzeba focić. Potrzebuję szkieł do twarzy, grupowego, z oddali, grip by nie męczyć się ze padnie mi bateria, a lampa... no cóż Kościół jaki jest każdy widzi więć nie ma co się rozpisywać (jak oglądam te przepalenia od lampy na twarz to mnie skręca, a wystarczy dyfuzor i już nie ma takiej masakry). Reszta dodatki ważne, ale nie najważniejsze.

I dlaczego Nikon - krótka odpowiedź "Nikon jest do łapania chwili, a Canon do miekkich zdjęć". Potrzebuję czegoś co będzie szybkie, bym nie musiał się zastanawiać tylko "łapać moment" (a miekkość zdjęcia można wydobyć w obróbce zdjęcia). Oczywiścię D90 to nie D3, ale by móc narzekać na swój sprzęt należy go najpierw mieć ot co :)

Dalsza cześć za jakiś czas...

Jacek


ps. swoją drogą z "dobrym duchem" doszliśmy do wniosku ze kupię D3, a szkła dorobię ze zbitych butelek szklanych (jeżeli butelka kolorowa to już mam filtr - hihi)
ps2. widziałem ostatnio zdjęcia reklamującego się fotografa w Polsce - z ciekawości byłem na jego galerii i powiem jedno - za co ludzie biorą pieniądze. Szok, przerażenie w oczach. Nie chodzi o to, że jestem ekspertem, ale podstawy wiedzy także są wskazane dla tego zawodu. Honoru nie odbuduje się nigdy ceną, ale jakościa zdjęć.

wtorek, 21 kwietnia 2009

Ruszyła maszyna po torach ospale...

W miniony weekend miałem przyjemność popracować z moim "dobrym duchem". Miałem okazję robić zdjęcia lustrzanką. Na początku dostrzegłem, że mój "duch" przytył co jest adekwatne do stwierdzenia faktu, że małżeństwo służy mu wybornie ;)

Jadąc do niego pociągiem, stwierdziłem, że czasami należy skorzystać z dobrodziejstw kolei - inny świat - aniżeli ciągle za "kółkiem".

Jego pies w wyniku wielkich emocji na każdym kroku próbował pokazać jak bardzo się cieszy na mój widok co się równało z przygryzaniem nogawek, rękawa od bluzy itp. - nie było to nic irytującego, ale pokazywało, że chociaż zwierzęta lubią mnie bardziej niż ludzie. Zastanawia mnie jedno - dlaczego dziwnie się patrzył na mnie gdy ja jadłem, a on nie miał nic w misce - głodzą go czy jak ;)
Po chwili uścisków i dotarcia do domu (tak między nami - droga z moim podręcznym bagażem miała trwać chwilkę, jednakże zdążyłem się dowiedzieć ile mieszkańców ma miejscowość, o ulicach jednokierunkowych i o innych przypadkach z życia Kubusia Filatelisty ;))
"Nadejszla wiekopomna chwila" - jak mawiał Pawlak - moim oczom ujrzało się cudo, świety gral - czułem, że ciśnienie wzrasta z każdym momentem, coś dusiło coraz mocniej w rzołądku i nie było to pragnienie pójścia w ustronne miejsce, ale coś nieoczekiwanego, to po co przyjechałem do mego znajomego...................... a było to
werble już mocno dają o sobie znać.......... kawa z cukrem bez mleczka ;P
Oczywiście żartuję, chodzi o pierwszy kontakt z lustrzanką, jakbym dotykał coś świeŧego, coś nieosiągalnego, a jednak wspaniałego i w zasięgu dłoni.
Przyznam się, że czułem pewną obawę, by niczego nie popsuć, bo wiem, że pomimo znajomości, sprzet nie jest kupiony za "miły uśmiech". Mój przewodnik po świecie fotografi odpowiadał na każde pytanie, i po całym dniu czuł się jak nauczyciel, którego gardło odmawia posłuszeństwa. Pokazywał mi różnice pomiędzy "stałką" a "zoom'em", "crop'em" a "pełną klatką", mogłem zobaczyć, a nie tylko czytać - reasymując - jestem jak niewierny Tomasz, gdy nie zobaczę i nie dotknę - nie uwierzę. I uwierzyłem - na moją dolę i niedolę.
Dobry duch chciał bym "pofocił" sobie na jego nowiuśkim D3, jednak wiem, że jeżeli zacząłbym od niego, już nigdy nie chciałbym robić innym sprzetem o słabszych parametrach. Więc wzięliśmy na spacer: mego mentora i nauczyciela, plecak z dobrodziejstwami szkieł (dobrze, że ja go nie niosłem), no i tego najważniejszego, a zarazem najmniejszego na 4 łapach. Podczas spaceru było dużo pytań (aczkolwiek umysł pracował na najwyższych obrotach i chwilami nie rozrożniałem już białego od czarnego ;)), wskazówki starałem się wdrażać w życie, ale chwilami był za szybki - walczyłem jak lew i się nie poddawałem.
Wróciliśmy do domu po południu, bałem się zobaczyć moje zdjęcia bo przecież bedą złe niedobre a wogóle to nie nadaję się do tego ;), jednak jak na mój "pierwszy raz" kadry i ujęcia były dobre wieć można było zająć się obróbką zdjęć. Tutaj muszę się przyznać, że mój nauczyciel miał rację "obróbka to nie koloryzowaie zdjęcia, ale wydobycie z niego głebi, gdyż aparat spłaszcza zdjęcie", pokazał mi rownież, że lampa, ktorej byłem przeciwnikiem nie służy do psucia zdjecia, lecz pomaga fotografowi - widziałem na własne oczy efekty lampy i przyznaję mu rację.
Wieczorem porobiliśmy kilka zdjęc na długim czasie naświetlania i ze statywu. A rano wyjazd do domu. Nie wiem, kto bardziej piszczał, że wyjeżdzam, mój nowy czworonżny przyjaciel, czy ja rozstając się ze szkłami i lustrzanką.

Nie umiem się otrząsnąć, nie umiem włączyć mojej "małpki", widzę ujęcia, kadry, szkła, pomysły jakby to zdjęcie zrobić a jak to. Wpadłem, zakochałem się, uzależniłem - jak zwał tak zwał - inaczej mówiąc - mam przechlapane na całej lini, ale lubię to uczucie ;)

ps. kilka zdjęc